Są takie miejsca na świecie, które niemal każdy fotograf krajobrazowy chce uwiecznić na zdjęciach. Jednym z nich są Morawy Południowe – fotograficzny raj. Wiosną i jesienią morawskie pola zapełniają się dziesiątkami fotografów z całego świata.
Symetria. Równowaga i zgodność. Kolor. Malownicze łagodne wzgórza pokryte soczyście zieloną trawą, tworzą złudzenie, jakby zostały pokryte aksamitem. Między drzewkami ukrywają się małe kapliczki, a samotne drzewka wyrastają nagle pomiędzy jedną a drugą falą malowniczo ukształtowanego wzniesienia. To na nich o świcie i niedługo przed zachodem tak pięknie układają się promienie. Powstające światłocienie różnicują natężenie światła, eksponują kontrasty i tworzą trójwymiarowość krajobrazu, dając fotografom dziką radość.
Fotografia jest sztuką. Fotografia to malowanie światłem, oczekiwanie na nie i komponowanie nim przestrzeni obrazu, podkreślanie ważnych kompozycyjnie elementów. Trudno opisać radość z pięknie oświetlonego krajobrazu. Wszyscy wpadają w fotoamok, bo czasem idealne oświetlenie trwa tylko chwilę, a potem obraz się wypłaszcza i traci to „coś”. To „coś”, dla czego wstajemy na długo przed świtem.
Morawy mnie urzekły, choć usłyszałam, że obrałam złą kolejność. Najpierw powinnam była pojechać na Morawy, a dopiero potem do Toskanii, bo te pierwsze nie zrobią już na mnie po toskańskich widokach takiego wrażenia. Toskania jest bajeczna fotograficznie, ale Morawy wcale w niczym jej nie ustępują. To tu zrobiłam jedno z moich jak dotychczas ulubionych zdjęć, takie, które mi się podoba (a rzadko zdarza mi się to powiedzieć o własnej pracy).
Na Morawach jest kilka popularnych wśród fotografów miejscówek: słynna aleja kasztanowa fotografowana z dachu małego domku, na którym trzeba się znaleźć na długo przed świtem, bo kolejka chętnych jest duża, kapliczka św. Barbary w otoczeniu drzew, fotografowana z drogi, czy morawskie fale, które jak dobrze się poszuka, można znaleźć w kilku miejscach.
Można znaleźć też swoje miejsca. Krajobraz co roku się zmienia, przybywa drzewek lub ubywa, pola pokryte są raz zieloną trawą, innym razem rzepakiem, a jeszcze innym mieniącą się licznymi odcieniami brązu ziemią. Na Morawy można jeździć co roku i co roku przywozić stamtąd inne fotografie i chyba to w nich jest najlepsze.
Warto jednak po raz pierwszy pojechać z kimś, kto dobrze zna warte sfotografowania miejscówki, a potem eksplorować, jeździć i szukać własnych.
A jak trafić w te miejsca? Warto wybrać się po raz pierwszy z kimś, kto te miejsca dobrze zna. Ja mam to szczęście, że znam świetnego fotografa Pawła Pardałę, który podzielił się ze mną tą wiedzą i pokazał morawskie cuda.
A na Morawy planuję jeszcze wrócić. Jesienią, gdy zakwitną winnice, a krajobraz znów się zmieni.
Niezbędnik fotografa, czyli gdzie szukać miejsc i czym fotografować
Na Morawach jest kilka sztandarowych miejsc, które przyciągają fotografów. Niektóre z nich łatwo znaleźć, np. kapliczkę św. Barbary, czy młyn w Kunkovicach. Wystarczy poszukać na mapie, czy zapytać miejscowych. Z pozostałymi miejscami jest już gorzej, ale nawet, jeśli nie znasz żadnego miłośnika fotografii, które w owe miejsca Cię zabierze, wystarczy, że wsiądziesz w samochód (może być też rower, ale szukanie zajmie więcej czasu) i pokrążysz po wioskach i okolicach, szczególnie miasta Kyjov, który stanowi dobrą bazę wypadową. Na sto procent wjeżdżając w polne drogi, krążąc po terenach winnicowych, trafisz na fantastyczny kadr.
Jeśli chcesz przywieść dobre zdjęcia z Moraw, niezbędny Ci będzie teleobiektyw. Szerokiego kąta używałam sporadycznie, np. fotografując z bliska wiatrak w Kunkovicach lub tworząc panoramy. Teleobiektyw pozwolił mi wyizolować detale w krajobrazie, a przede wszystkim zawęzić pole widzenia i zagęścić obraz. Pozwolił mi też wykluczyć z kadru niebo, które czasem sprawiało problemy.
Na Morawach fotografowałam głównie obiektywem: Sigma 70-200 mm f/2.8, a od czasu do czasu Nikkorem 16-35, f/4 i Nikkorem 50 mm, f/1.8
Czasem pożyczonym: Tamronem 150-600 mm, f/5-6.3 i Nikkorem 80-400, f/4.5-5.6
Body: Nikon D750
Trzymam kciuki za udane fotopolowanie na Morawach:)
Anita, znowu rozwaliłaś system! Piękne kadry! Byliśmy kilka tygodni na Morawach, region faktycznie przepiękny, ale nie w celach fotograficznych tam pojechaliśmy. Aż wstyd przyznać, jak wiele razy w poprzednich latach po prostu przez niego przejeżdżaliśmy w drodze na południe Europy. Zdecydowanie tam jeszcze wrócimy, mam nadzieję, że z rowerami i na pewno teleobiektywem w torbie 😉 Pozdrawiam!
Łukasz przesadzasz jak zawsze =D Ale dziękuję za te miłe słowa. Z rodziną jak sie jedzie to trochę trudniej tak tylko fotowyprawowo jechać, choć nie jest to niemożliwe. Akurat po morawskich fotomiejscówkach oprowadzał mnie kolega fotograf, który przyjechał na Morawy z rodziną. O świcie i o zachodzie jeździliśmy razem, a pozostałą część dnia spędzał z żoną i dziećmi i powiem, że byłam pełna podziwu dla niego, bo ja mogłam wrócić do pokoju i się zdrzemnąć w ciągu dnia, a On musiał „wakacjować” z dziećmi 🙂 ale polecam. Jedź, bierze teleobiektyw i foć.
Eee tam, ani krzty przesady! 😉 No jasne, że to możliwe! Rodzina tu akurat w foceniu nie przeszkadza, bardziej nieumiejętność wstawania w środku nocy!
Widzę, że napisałem na Morawach byłem „kilka tygodni” zamiast „kilka tygodni temu”, i to na weekend – jest to drobna różnica jednak! (Ech, to przez te zdjęcia pewnie…) W południowej części byliśmy dosłownie kilka godzin i to koło południa, więc robienia zdjęć się nawet nie podejmowałem, a na Morawach byliśmy głównie w okolicach Brna u znajomcych. Ale będzie jeszcze okazja, od nas to raptem 3 godziny drogi.
Zdjęcia porażające swym pięknem, ale i przemyśleniem każdego ujęcia. Dzięki za wspaniałe wrażenia!
To ja dziękuję Alicja za odbycie tej fotograficznej podróży po Morawach ze mną. Zawsze me serce się raduje jak słyszę, że komuś podobają się moje fotografie, więc jeszcze raz dziękuję. I zapraszam ponownie. Niedługo na blogu powinna się pojawić nowa fotograficzna podróż, tym razem po Toskanii.
Rewelacyjne kadry!
Nie wiem czy nie lepsze niż te popularne już tak bardzo toskańskie 🙂
Czy czułaś czasami, że 200mm to za mało?
Dzięki Monia 🙂 No, niestety często mi brakowało dłuższego, ale miałam przy boku kolegę, od którego pożyczałam 400 i 600 =D Choć i tak najczęściej używałam 200, ale ponieważ mam pełną klatkę to łatwo „skropować” było.
Anito! Koniecznie na przyszły rok proszę Cię, zrób z tych zdjęć kalendarz w dużym formacie. Gratuluję dobrego oka i wrażliwości.
Fotka z skaczącą sarną jest urzekająca! Pozdrawiam.
Chciałabym chciała 🙂 Myślę teraz o założeniu firmy, więc może takie rzeczy będę mogła w końcu robić. Myślisz, że znajdą się chętni? Więcej niż Ty jeden? =D
W życiu bym nie zgadła, że to Morawy! Przyjmij ode mnie dziesiątki przymiotników, których wypowiedzenie blokuje zachwyt.
piękne miejsca do fotografowania krajobrazów, wyglądają jak gotowe tapety na windowsa (słynna łączka) 😉 sądziłam że lepiej by się sprawdził obiektyw szerokokątny, ale jak widac i tele można wiele zdziałać 🙂
Dopiero teraz wpadłam na tekst, ale od razu oniemiałam! Foty są boskie <3 Jestem zachwycona, tak trzymaj!
Dzięki za entuzjazm 🙂 Cieszę się bardzo, że się podobają. Pozdrawiam serdecznie
Ukojenie dla oczu 🙂
Tak.
greeeen
Zostanę przy swoim PYSZNE 😉
Anitko jako żaden ekspert uważam iż jest to naprawdę zajebisty kadr
Krzemień paskowany, agat, cudności !…..
Prawda? 🙂
[…] i jesienią) i Dolomity (cudne również zimą), ale również polskie góry, Morawy, Norwegię, Szkocję z wyspą […]
No popatrz…! Takie cudeńkai to tak niedaleko…
Ryszard Mazur A widzisz Wcale nie trzeba na koniec swiata jechac
Anita !
Mistrzuniu!
Dziękuję
Wow , ile ty piękna nam pokazujesz . Mistrzyni , brawo Anita
Dziękuję Kochana Kasiu <3
Uwielbiam to zdjęcie!
Ja też 🙂 I to miejsce 🙂
Rozwalilas system. Morawy wchodza na moja listę 😉
A nie mówiłam ostatnio =D
Czekaj aż w końcu przygotuję z Dolomitów fotopost =D
Piękne kadry!